Wybór książek kucharskich jest obecnie tak ogromny, że gdybym weszła do księgarni, to chyba nie potrafiłabym się zdecydować na nic konkretnego. Zresztą przepisów najczęściej szukam w internecie. Jednak tom „Retro kuchnia” Anny Włodarczyk przyciągnął mnie do siebie jednym magicznym słowem. Leguminy! Słowo-klucz, które natychmiast trafiło w moje serce, bo przypomniało mi moje lata dziecięce, kiedy to zaczytywałam się rożnymi powieściami, w których leguminy regularnie trafiały na stoły bohaterów. Tylko jakoś nikt nie był łaskaw wyjaśnić czym owe leguminy są, jak smakują (poza tym, że są pyszne) i z czego się je przyrządza. Nie było większej zagadki mojego dzieciństwa. A ponieważ nie było wtedy internetu (tak, jestem tak stara, że pamiętam przedinterentowe czasy), to mogłam sobie jedynie wyobrażać czym i z czym je się tajemnicze leguminy.