Nie ma słodszego widoku na świecie niż śpiące
dziecko. Zresztą na moment kiedy nasz uroczy maluch zaśnie czeka
chyba każdy rodzic. I nareszcie można zrobić coś szalonego –
wyprasować pranie, podgotować obiad na jutro, wypić ciepłą (!)
herbatę, albo choć przez przez chwilę pogapić się w ciszy w
sufit. Bo wcześniej wiadomo – zabawy, wygłupy, marudzenie, jeść,
pić, siku, czyli zwykła codzienność. Chociaż z tym spaniem nie
jest znowu taka prosta sprawa. Znacie to? Oczka chcą spać, ale
rączki jeszcze machają, nóżki kopią, a dupka wierzga, co prędzej
czy później prowadzi do płaczu. Iganacek jest jeszcze mały, więc
w przypadku wieczornego marudzenia wystarczy polulać go na rękach i
pośpiewać kołysanki (choć czasem trwa to ponad godzinę). A ja tak sobie marzę, że jak
już będzie większy jednym z naszych wieczornych rytuałów będzie
wspólne czytanie. Najlepiej takiej książeczki, która sama szykuje
się do snu.